czwartek, 25 listopada 2010

Hotel Toyota



6 Apostols standing on the ocean, one goes down, 5 to go
Bylo już późno. Stanowczo za poźno. Pan Paweł zerwał się z materaca. Telefon z budzikiem leżał wciśnięty pod poduszką - wszystko wskazywało, że został uduszony półtorej godziny wcześniej. Pan Paweł był już po trzydziestce, przynajmniej według czasu GMT-11.

Jeść czy pić?
Kilka godzin pożniej widzimy już Pana Pawła razem ze swoją młodą żoną Małgorzatą w wielkiej białej Toyocie Camry. Samochód pachnie nowością, na liczniku ma zaledwie dwanaście kilometrów przebiegu. Pan Paweł uważa, że po trzydziestce należy dbać komfort podroży. Jest wyraźnie dumny ze swojego nowego samochodu. Z satysfakcją spogląda na innych kierowców, którzy naturalnie nie muszą wiedzieć, że przez spoźnienie w wypożyczalni zabrakło samochodów klasy mini. Biała Toyota zmierza na południowy zachód - w strone oceanu. Wycieraczki pracowicie zgraniają mżawkę z przedniej szyby, GPS podpowiada trasę. Coraz rzadziej za mokrymi oknami pojawiają się budyki, coraz więcej za to palm, akacji i różnych innych drzew których nazw autor tego tekstu nigdy nie poznał. Jest już po drugiej kiedy Państwo Steżyccy docierają do Warrambool - mekki Australijskich surferów.

Cierpienia młodego Bernarda
Serferow jakoś nie ma. Po pustych uliczkach kroczą dostojnie wielki białe kakadu. Pan Paweł z małżonką udają się do znakomitej restauracji 'Ryba i Frytki'. Zamawiają specjalnosć lokalu - SeaFood for 2, serwowany na wynos, w tradycyjnym ekologicznym opakowaniu z gazety. Jak przystało na wykształconego europejskiego mężczyznę w średnim wieku, Pan Paweł dba nie tylko to co je, ale też gdzie. Małżonkowie delektują się smakiem ryby maślanej w panierce w hotelu Toyota Camry przy samym nadbrzeżu. Wnętrze nowego samochodu wypełnia się aromatem smażonych ziemniaków, krążków z kalmara i dorodnych małży. Za przedną szybą rozpościera się malownicza panorama zatoki. Harmonijną szarość nieba i morza zaburzają jedynie dwie łodzie miejscowego klubu wioślarskiego, przedzierające się przez fale raz w jedną, raz w drugą stronę.
Fish & chips *****restaurant
W hotelu tej samej sieci Toyota, choć znajdującym się już w środku lasu gdzieś 80 kilometrów dalej na południowy-wschód krętą drogą nad oceanem pan Paweł i pani Małorzata jedzą kolację - po obiadowej uczcie ograniczają się do wina i sera. W przyhotelowym ogrodzie imprezują kangury i papugi. Pomimo siąpiącego deszczu i zimnego wiatru od morza sychać, że życie nocne w okolicy jest wyjątkowo bogate. Pan Paweł jest już jednak za stary na takie zabawy. Po kilku partyjkach w elektroniczne kości małżonkowie udają się na spoczynek 20 centymetrów poniżej restauracji, w której byli na kolacji.



Jeszcze na glodzie
Kolejny dzień na Great Ocean Road zaczyna się dla państwa Steżyckich wyjątkowo wcześnie. "Trzeba się przyzwyczajać" - myśli pan Paweł pamiętajc, w od pewnego wieku czlowiek ma tendencję do wczesnego wstawania. Małżonkowie rezygnują z kontynentalnego śniadania i jeszcze przed ósmą mijają zaspane Koale i zdezorientowne kangury w drodze do najbliższej kawiarni.
Kawiarnia Otway














W domu latarnika z Otway Pani Małgorzata wypija swoje Espresso, a pan Paweł długo celebruje swoje Cappucino. Dobrze wie, że długo nie skosztuje następnego, to nie czasy kiedy mógł wypić 2-3 dobre kawki w ciągu dnia.


Mekka serferów
 Tak jak strumienie drążą skały, tak też upływające lata potrafią zmieniać nas samych, szczególnie w kwwestiach religijnych. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej pan Paweł nie uwierzyłby, że będzie pokonywał setki kilometrow, żeby zobaczyć dwunastu apostołow. Teraz będąc już w średnim wieku, nie wahał się specjalnie. Szczególnie, kiedy dowiedział się, że apostolowie padają jeden po drugim, zdecydował, że skorzysta z oferty wycieczkowej hotelu Toyota. W pakiecie hotel oferował też spacery po lasku bulońskim, z których naturalnie też małżonowie skorzystali. Jak możecie sobie wyobraźić, na spacer Państwo Stężyccy założyli najbardziej eleganckie stroje, dzięki czemu prezentowai się wyjątkowo dostojnie i godnie.



Siedząc już wieczorem w Melburne, przy wykwntnej obiado-kolacji pan Paweł westchnął egzystencjalnie - a wiec po trzydziestce to jest jak ten makaron z serem w proszku co niby dobry, prosty i nie za drogi, a trzeba mieć kuchenkę i jeszcze dodać mleka, masła i sera żeby jakoś smakował.
Taaaa - westchęła egzystencjalnie głodna jak zwykle Małgorzata.
Taaaa - westchnął egzystencjalnie ser z promocji nad wyraz dojrzały na swoj wiek.

Latarnie Otway - zbudowana w celuu łapania zasięgu

Pan Stężycki prezentuje się wyjątkowo dostojnie

Uplywające lata potrafiązmienić nas samych...

7 komentarzy:

  1. Tojota jest znana od lat z tego, że to bardzo praktyczne auto ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Pawle Stężycki i Pani Małgorzato Stężycka. A może te restaurację "Toyata" przywieziecie do W@arszawy.Kontenorowce pływają do Gdyni lub Szczecina. Z Sajgonu nadawaliśmy skrzynie,które płynęły do Hamburga ,a potem do Gdyni.Może się opłaci wysłać Toytę statkiem? Opis podróży może być wykorzystany ,jako tekst kabaretowy.Gratuluje.Pozdrawiamy.Dziadek

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponuję wysłac tekst o hotelu Toyota do Toyoty, jako inspirację nowej kampanii reklamowej. Ostatnio rozmawiałam z kims od nich i narzekają, że reklamy ciągle takie same ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Sie sfrajerowali troche w wypozyczalni. Mogli wam powiedziec ze to prezent urodzinowy od firmy :)
    Czaaaaaaaad, fajny wpis, top3 wyjazdu

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego! Stoooo laaaat, stooo laaat!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wedle zyczenia - kamper wypożyczony. Samochodu nie weźmiemy ze sobą, bo po pierwsze ma kierownicę nie z tej strony, po drugie ma chyba jakiś specjalny system grawitacyjny. Dzięki temu nie uderzamy glowami w sufity, ani nie wisimy na pasach, jak podejrzewa Mama. Mamo nie bój się!

    OdpowiedzUsuń