Tym razem sprawdzalismy standard luksusowego hotelu Sydney International Airport. Drzwi hotelu zamykaja sie o 23, dobrze wiec pojawic sie tam wczesniej. Duza zaleta hotelu jest cena, o 100 $ tanszy niz najpodlejsze miejcowki w Sydney. Po krotkiej drzemce w olbrzymim apartamencie o powierzchni kilku tysiecy metrow udalismy sie na suprime Mcsniadanie, oddalismy plecaki bagazowym i ruszylismy dalej na wschod. Pilot Radza wlasnie mowi ze mamy konczyc
Published with Blogger-droid v1.6.3
I pchel nie bylo. To juz nie Australia..
OdpowiedzUsuńA z ciekawości, ten hotel był z dedykowaną dla Was ochroną? ;) I czy nie było tam KFC, żeby na maka iść? :p
OdpowiedzUsuńNo prosze. Najpierw Facebook kazal mi Cie zidentyfikwac po to, zeby mnie zidentyfikowac, a teraz piszesz we wlasnej osobie! Do tego zimno i deszcz. Gdyby nie gorace jacuzzi w ogrodku czulabym sie jak w Warszawie..
OdpowiedzUsuńOchrona byla, a jakze. I wyrzucila wszystkich bez biletu!
Osmol, a lotnisko w Dublinie pamietasz? To jeszcze te stare dobre czasy byly, kiedy biletem i ochrona nikt sie specjalnie nie przejmowal...
OdpowiedzUsuńHmmm identyfikacja poprzez identyfikacje mojej skromnej osoby?
OdpowiedzUsuńChyba popadnę w megalomanię ;)
A lotniska to fajne miejsca... a bilet jako peronówka? :D
Nie giąć, trzy lata będzie służyć!
A to nie jest tak ze w kazdym KFC obok zdjecia pulkownika KFC wisi twoje z podpisem - takich klientow nam trzeba?
OdpowiedzUsuń