poniedziałek, 6 grudnia 2010

Piknik pod wiszaca skala

Dzien zaczal sie straszliwie. Nasz dzielny maly netbook powiedzial dosyc tego australijskiego napiecia i system nie odpala. Potem informacja turystyczna u podnoza najlepszych gor w kraju okazala sie turystyczna akwizycja. Nie macie samochodu? Chcecie chodzic? Tam nie ma gdzie spac
Podejrzliwe niedowiarki jestesmy wiec poszlismy sprawdzic. Wszyscy z wyjatkiem jednego starszego pana patrzyli na nasze plecaki jak na cudo jakies pary szalencow. Starszy pan natomiast jak tylko zlapal oddech po dlugim podejsciu zlustrowal nas wzrokiem i rzeczowo zaczal mowic gdzie powinnismy sobie namiot rozbic. Pan byl bezkompromisowy, dobrze ponad 60 lat moze i juz tu po gorach chodzi (zamias jezdzic kolejka jak ci Australijczycy o pol wieku od niego mlodsi) Pan zasmial sie z naszej mapy topo (za 10 $!), pokazal na oczy i glowe mowiac - tu masz najlepsza mape i kompas. Spytal po czym poznamy gdzie polnoc w lesie deszczowym (no kto spryny?) i powiedzial - znajdziecie sobie skale- na szczycie
Aborygeni moze nie mieli papryki, fasolki heinza, wina i pieczonej wolowiny, ale siedzieli pod ta skala prze takim samym ognisku, czekajac na wschod nad gora po drugiej stronie
Dobranoc
Published with Blogger-droid v1.6.3

3 komentarze:

  1. Północ poznacie po omszeniu drzew. Przynajmniej w PL tak to works. BTW gdzie fotka ze wschodem słońca?

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co z tym omszeniem? Hihi, tu wszystko mokre i zarosniete. A na polnocy jest cieplej niz na poludniu. Ciekawe jakie sa skojarzenia Aborygenow z kierunkami swiata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mech bujniej od północnej strony kory rośnie. Czyli na południu pewnie rośnie od południowej

    OdpowiedzUsuń