|
Ceny urzędowe w peso convertibles (1:1 z USD) |
„To jak żyją ludzie na
tej Kubie?” – to pytanie bije rekordy popularności wśród naszych znajomych po
tym jak odwiedziliśmy ostatnią ostoję komunizmu. Pewnie przez doświadczenia PRL
Polacy spodziewają się, że w Hawanie trwa stan wojenny, a milicjanci grzeją się
przy koksownikach. No, więc kubański późny komunizm wygląda trochę inaczej niż późny
komunizm polski i nie chodzi wyłącznie o lepszą dostępność bananów. Największa
różnica, na pierwszy rzut oka, dotyczy tego jak Polacy i Kubańczycy podchodzą
do czasu, w którym nie muszą pracować.
Kubańczycy uwielbiają się
bawić, są wyjątkowo towarzyscy, otwarci. A my to nie? – ktoś się oburzy. My
oczywiście też, ale jakoś tak inaczej. PRL to potańcówki, wódeczka i nocne
Polaków rozmowy. Dziś rozrywki są może bardziej kreatywne, ale, czasu trochę
mniej i na dodatek w kapitalizmie do pracy na kacu nie wypada, więc tylko
Piąteczek. Kubańczycy mają komunizm – nie muszą martwić się ścieżką kariery,
nie mają Facebooka i pierdyliarda kanałów TV. Zostaje dużo czasu na rozrywkę,
siłą rzeczy raczej oldschoolową i niekomercyjną.
|
Autostopowiczka ;-) |
Najbardziej oldschoolowa
rozrywka ludzkości, trzyma się na Kubie wyjątkowo dobrze. Widać to w mieście, w
barach i na plażach. Najbardziej usługi płatne, ale to dlatego, że takie
spółkowanie potrzebuje reklamy i jest reklama zdecydowanie bezpośrednia. Obok
seks-turystyki, buzuje sfera nieturystyczna. Kubańskie pary spędzają godziny
szepcząc sobie czułe słówka do ucha siedząc w ciepłym morzu. Czasami któraś się
„rozgaduje” za bardzo i zmęczona dyskusją wraca na ręczniki. Ten sposób
spędzania wolnego czasu nie jest bynajmniej zarezerwowany dla pięknych, młodych
i jurnych – w końcu komunizm - wszystkim po równo i według potrzeb. W morzu szepcą sobie do ucha pary w różnym
wieku.
Druga wielka kubańska
pasja to muzyka. Prawdopodobnie każdy kubańczyk ma gitarę lub bęben. Jeśli z
jakiegoś powodu nie gra albo nie śpiewa, to chociaż tańczy salsę. Buena Vista
Social Club nie był jakimś wyjątkiem – tego typu zespołów są tysiące. Kuba jest
najbardziej rozśpiewaną wyspą świata. Nawet kluby seniorów (państwo prowadzi
takie instytucje) słychać z daleka. Jedyny
Kubańczyk, o którym było wiadomo, że nie śpiewa i nie lubi tańczyć dla
odwrócenia uwagi musiał wywołać rewolucję.
No i wreszcie rum. Choć
ostateczny efekt tej trucizny jest taki sam jak naszej poczciwej „wódeczki”, to
karaibski trunek jest o wiele bardziej towarzyski (właściwie wszystko na
Karaibach jest towarzyskie i często prowadzi do rozrywki opisanej dwa akapity
wyżej). Kubański klasyk to Havana Club – im ciemniejszy tym bardziej
szlachetny, bo starszy i długo dojrzewający. Do drinków lejemy ten najgorszy,
|
Multitap i burgerbar jeszcze przed happy hour |
srebrny. Choć
cały świat z wyspą kojarzy przede wszystkim Cuba Libre, to najbardziej dostępna
dla miejscowych jest pinacolada (ananas jest tańszy niż Tuk-cola). Markowy rum
dla miejscowych to luksus, ale jeśli siedzi się na wyspie pełnej cukru nie trudno
o tańsze odpowiedniki od „lokalnych” producentów.
Generalnie Kubańczycy
radzą sobie koncertowo z katastrofą gospodarczą, w której znajduje się ich
kraj, na pewno w dużym stopniu to zasługa rozrywkowego temperamentu. Co tu się
oszukiwać – sami pewnie z sentymentem wspominacie nisko-budżetowe imprezy, na
których nikt nie przejmował się słabymi warunkami lokalowo-aprowizacyjnymi.
Jest to jakaś metoda na kryzys. Udanego weekendu!
|
Norweska kapela Deathmetalowa "Grindemonium" |
|
"Kolejka do telefonu" - popularna, kubańska gra towarzyska |
|
"Kolejka po mleko" - odmiana gry w kolejkę dla babć i dziadków |
|
Dominko - idealna gra na chill-out, np: po graniu w kolejkę do telefonu, po mleko, po mięso i po kartki na jajka.
|
fajnie nieśpiesznie to to wygląda
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia przypominają totalnie beztroskie życie :)
OdpowiedzUsuńWygląda sielsko:)
OdpowiedzUsuń