czwartek, 12 sierpnia 2010

Nasza najdłuższa trasa kolejowa

Wagon klasy trzeciej
Z Moskwy do Irkucka jechaliśmy ponad 80 godzin. Traktujemy to jako życiowy rekord jeśli chodzi o podróż jednym pociągiem. Tak się złożylo, że do słuchania zabrałem 'Krążownika spod Samosierry'  Borhardt'a - czyli anegdotki i wspominki z rejsow transatlantyckich w latach trzydziestych. Bardzo trafiona lektura. Transatlantyków już nie ma, zabiły je odrzutowe samoloty, zamieniajace podroż w teleportację - odprawa, start, słuchawki, posilek, pilot obniża cisnienie, sen, siku, kanapka i lądowanie. Tysiące mil pokonane w kilka godzin, bez szacunku dla krajobrazów i kultur, nad którymi przeskakujemy. Bez szacunku dla współtowarzyszy podróżych, których imion nawet nie znamy. Coraz częściej nawet bez przyzwoitego jedzenia, o napitku nie mówiąc. Jakże my nie lubimy odrzutowców, za to co zrobiły ze światem. Kolej transsyberyjska jest dziś ostanim reliktem podróży traskontynentalnych, takich jak te z konca XIX i pierwszej polowy XIX wieku - musieliśmy spróbować.

Nasz pociąg 'wypłynął' z zadymionej dusznej Moskwy 4 sierpnia, punktualnie o 13.35. Długi na 20 wagonów, trzech różnych klas w zależności od zamożności i statusu pasażerow. Wagony plackarty, najniższej klasy składają się z 12 otwartych przedziałów. Prycze czy może koje, żeby już trzymać się żeglarskiej terminologii, ułożone są piętrowo. Dolne koje, za dnia pełnią funkcje miejsc do siedzenia. Cztery koje mieszczą się we wnękach przedziału, przedzielone stolikiem przy oknie, kolejna para podwieszoona jest wzdłuż korytarza.

W takiej przestrzeni, około 3x2 metry spędzilismy większość podroży. Wraz z nami inżynier Aleks, buriatka Ludmila oraz siostry Wala i Ana. Czas płynął na czytaniu, rozmowach, spoglądaniu za okno i zwiedzaniu kolenych stacji, na ktorych babuszki rozkładają się z bogactwem swoich lokalnych specjałów (plus carlsberg, millers, tuborg, haineken i baltica). Za oknem niewiele - zagajniki, stepy, lasy i osady ludzkie. W miarę jak posuwaliśmy się na wschód tych ostatnich robiło się coraz mniej, zyskiwały za to na urodzie. Różnorodne kolorowe drewniane domy mają dużo więcej uroku, niż wschodnioeuropejskie murowane bryły z balkonem.

Podglądaliśmy inne przedziały - tam też podobnie jak u nas. Rozmowy, wspólne posiłki, czytanie, jakaś wódeczka, ale na kulturalnie, jakies piwko na dworcu. Nie bylo prawie grania na komórkach, słuchania mp3 czy wyciagniętych laptokow. Nie to żeby nie mieli - tu po prostu XXI wiek nie pasuje. Dzieciaki układają pasjanse, starzy dyskutują, wagonowa dopytuje się czy wszystko w porządku i narzeka na ostatnia kontrolę, której stawki łapówkarskie są niedorzeczne. Ktoś przynosi książkę skrag i pochwał, żeby zrekompensować naganę, ktorą dostała miła wagonowa. Starsza kobiety z zawzieciem zbierają pochwaly, z czego podśmiewa się trzydziestoletni Aleks. Panią mija zapał, kiedy Aleks, mówi im, że oprócz nazwiska powinny podawać swoje adresy... a jak ktoś mundurowy przeczyta i podpadniemy?  Mundury to jakieś przekleństwo tego kraju. 






Kolejne obrazki przesuwaja się za oknem, robi się chłodniej. Na Syberii pojawiają sią monumentalne dworce - Krasnojarsk, Nowosybirsk. Tam już mniej miejsca na babuszki, więcej młodszych. Widzimy handlarzy futrzanych czapek (w srodku sierpnia ;-), pociąg zatrzymuje się coraz rzadziej. Ósmego sierpnia witamy Irkuck. Wiecej fotek jest na picasie:
http://picasaweb.google.com/100935483202507746653/RosjaZaUralem#

Alex, Anna, Wala, Ludmia, Osia i Pawel


            

1 komentarz:

  1. A dorzucilibyście jakąś mapkę z aktualizowaną na bieżąco Waszą pozycją? ;)

    OdpowiedzUsuń