sobota, 11 grudnia 2010

Shire

Prom sie spoznil, pociag uciekl, gonilismy go taksowka, ale byl na drodze 'oversized load' wiec wyladowalismy gdzies gdzie nie planowalismy, nawet nie pamietam nazwy.
Dookola wzgorza, na nich lasy no i troche winnic z niezlymi bialymi wytrawnymi. Blizej, jesli pominac okazjonalne palmy i nieokazjonalne owce krajobrazy letnio -mazurskie. (Obok w camperze nawet jakis podrosniety klon Maszkiewicza) Strumyk plynie z wolna, slonce coraz mniej na polnocy, a coraz bardziej na zachodzie. Nie za cieplo, nie za zimno, lekko wieje. Kemping przy torach, ale jest jedna ciuchcia na dzien. W szuwarach spiskuja kaczory, a obok przygladaja im sie owce. Przy grillu podchmieleni lokalsi, tez jakos przypominaja bohaterow ekranizacji wg Jacksona (no bo niby skad byli statysci i aktorzy). Sielsko, shierowo.
Published with Blogger-droid v1.6.3

2 komentarze:

  1. Shire to jest przecież stara Anglia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już jesteście w tej Zelandii to moze odwiedzicie wzgórze o najdłuższej nazwie.
    Nazywa się ono: Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu
    i znajduję się tu:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu

    Grzesiek K

    OdpowiedzUsuń